[Zaparz herbatę, bo nieco się rozpisałam].

Erich Fromm, filozof zaliczany do światowych klasyków, urodził się w roku 1900 we Frankfurcie nad Menem w religijnej żydowskiej rodzinie. W związku z tym od dziecka interesował się Starym Testamentem i to na nim opierał swój kształtujący się światopogląd. We wstępie do jednej z jego najsłynniejszych prac: Mieć czy być (Rebis 2007) możemy przeczytać:

Byłem wychowany w religijnej żydowskiej rodzinie i pisma Starego Testamentu oddziaływały na moją wyobraźnię i kształtowały ją bardziej niż cokolwiek – choć nie wszystkie w tym samym stopniu. (…) Ale najbardziej [poruszyły mnie] proroctwa Izajasza, Amosa i Joela. Nie tyle z powodu zawartych w nich ostrzeżeń i przepowiedni nieszczęść, ile z powodu zapowiedzi Dni Ostatecznych, kiedy to narody przekują swoje miecze na lemiesze, a dzidy na sierpy; naród nie podniesie miecza przeciwko narodowi i wszelkie wojny ustaną, kiedy wszystkie narody będą w przyjaźni i kiedy ziemia wypełni się łaską Pana, tak jak woda wypełnia morze. Gdy miałem trzynaście, czternaście lat, wizja uniwersalnego pokoju i harmonii pomiędzy narodami poruszyła mnie głęboko.

– przypominam ten fragment dlatego, bo dzięki niemu łatwiej zrozumieć, co ukształtowało zainteresowania dorastającego Ericha Fromma. Otóż kiedy Fromm miał wspomniane “trzynaście, czternaście lat”, świat mierzył się z pierwszą wojną światową, która dla młodego chłopca musiała wyglądać jak zapowiadane “Dni Ostateczne”. Wychowanie w rabinackiej rodzinie połączone z doświadczeniem wojny sprawiły, że przyszły filozof zaczął szukać odpowiedzi na fundamentalne pytania dotyczące człowieka i społeczeństwa. Wśród tych pytań, wyrażonych w tytułach jego książek, pojawiło się jeszcze jedno związane bezpośrednio z biografią: wielopoziomowe konflikty, w których centrum się znalazł (będąc Niemcem żydowskiego pochodzenia w czasach nazizmu wyemigrował do Stanów Zjednoczonych) – i które w swoich pracach próbował rozwiązywać.

Efekt tych poszukiwań znajdziemy w jego słynnych książkach: Ucieczce od wolności, Niech stanie się człowiek, Anatomii ludzkiej destrukcyjności, Mieć czy być czy właśnie O sztuce miłości. Fromm pozostawił po sobie 21 książek i wiele artykułów, zaliczanych do światowej klasyki filozofii.

W artykule Filozofia E. Fromma na podstawie “Ucieczki od Wolności“1 Joanna Urbanek wymienia pięć podstawowych ludzkich potrzeb sformułowanych przed Fromma. Przywołam je, bo pozwolą one pełniej spojrzeć na naszą tytułową książkę. Tymi potrzebami są:

– potrzeba przynależności, tj. nadania sensu swojemu życiu poprzez identyfikację z określonym miejscem, grupą itd.;
– potrzeba transcendencji, czyli twórczego oddziaływania;
– potrzeba tożsamości, określenia swojego miejsca w społeczności;
– potrzeba zakorzenienia, wypływającą z tęsknoty za łonem matki;
– potrzebę układu odniesienia i czci, jak określona zostaje szeroko pojęta religijność.

To stąd właśnie wypływa potrzeba tworzenia relacji, szukania “miłości braterskiej”, czy zainteresowanie miłością macierzyńską (i odróżnienie jej od miłości ojcowskiej), jakie znajdziemy w O sztuce miłości. Sam autor pisze zresztą w Przedmowie, że wiele myśli wyrażonych w O sztuce… możemy znać z jego poprzednich prac.

“O sztuce miłości” – struktura i treść

Polskie wydanie O sztuce miłości (odnoszę się do przepięknego wydania Rebis 2005, w twardej oprawie, w przekładzie Aleksandra Bogdańskiego) jest podzielone na sześć części: Wstęp do wydania polskiego, Przedmowę napisaną przez autora oraz cztery rozdziały: Czy miłość jest sztuką? Teoria miłości, Miłość i jej rozbicie we współczesnym społeczeństwie zachodnim oraz Praktyka miłości. Bardzo polecam czytanie tych części po kolei i zwrócenie szczególnej uwagi na wstęp prof. Marcina Czerwińskiego – badacza zajmującego się teorią i socjologią kultury. Czerwiński doskonale buduje zainteresowanie kultową książką Fromma: najpierw rysuje mapę pola minowego (czyli punktuje wszystkie miejsca, które mogą rodzić kontrowersje), a następnie podkreśla, że chodzenie po tym polu wciąż jest wartą grzechu rozrywką. Innymi słowy: zaznacza, że trzeba tę książkę czytać z otwartą głową i pamiętać o tym, kiedy została napisana.

Mniej więcej to samo mówi nam w Przedmowie sam autor. Uczciwie przy tym dodając, że “książka ta musi rozczarować każdego, kto oczekiwałby od niej łatwego wprowadzenia w sztukę miłości”.

Co jeszcze możemy wywnioskować z samej struktury? Chociażby to, że Fromm dzieli treść na teorię i praktykę. Teorii poświęca przy tym nieporównywalnie więcej miejsca, dzieląc drugi rozdział na trzy podrozdziały: Miłość jako rozwiązanie problemu ludzkiego istnienia, Miłość między rodzicami a dzieckiem oraz Obiekty miłości.

“O sztuce miłości” – na co zwracać uwagę

Po pierwsze: Fromm był filozofem, po drugie: wydał swoją książkę w 1956 roku. W związku z tym O sztuce miłości jest pozycją filozoficzną opartą na ówczesnym stanie wiedzy. Podkreślam tę oczywistą oczywistość, bo wiele internetowych wpisów wyraża rozczarowanie, że nie jest to ani soczysty romans, ani ilustrowany elementarz uprawiania miłości. Wyobrażam sobie miny tych, którzy zamówili sobie Fromma z zamiarem czytania pod kołderką, a tu zamiast pikantnych “momentów” mamy chłodny filozoficzny dyskurs.

Nie jest to jednak filozofia, w której gubimy wątki. To raczej medytacyjna podróż, w której każdy z nas się odnajdzie. Fromm stawia tezę, która jest moim zdaniem ujmująca: miłość jest wysiłkiem i właśnie dzięki temu każdy z nas jest w stanie jej doświadczyć. Trzeba “tylko” właściwie rozumieć obiekt miłości i – mówiąc w pewnym uproszczeniu – dążyć do naszego pełnego samorozwoju.

Moje ulubione rozdziały to te, którą mówią o ogólnej teorii miłości. Fromm doskonale punktuje w nich główne grzechy naszej cywilizacji (gdy uświadomimy sobie, że pisał swoje słowa siedem dekad temu, robi to jeszcze większe wrażenie). Wpływająca na wszystkie sfery życia żądza kupna i łączący się z nią nadmierny konsumpcjonizm, mylenie chwilowego zauroczenia z wypracowanym, zaangażowanym uczuciem oraz skoncentrowanie na tym, by być kochanym, a nie kochać – oto zdaniem Fromma trzy główne przesłanki, które odsuwają nas od głównej prawdy o miłości. Tej, że miłość jest sztuką, w której możemy się w niej doskonalić.

Cała nasza kultura opiera się na żądzy kupna, na idei wymiany korzystnej dla obu stron – pisze Fromm. – Szczęście współczesnego człowieka to ów dreszczyk, jakiego doznaje, oglądając wystawy sklepowe i nabywając to wszystko, na co może sobie pozwolić, za gotówkę lub na raty. On (lub ona) w podobny sposób patrzą na ludzi. Dla mężczyzny pociągająca kobieta, dla kobiety pociągający mężczyzna – są zdobyczą, której nawzajem szukają. “Pociągający” oznacza zazwyczaj zestaw właściwości poszukiwanych na ludzkim rynku. (Rebis 2025, s. 192).

I jeszcze fragment o myleniu zakochania z miłością:

Jeśli dwoje ludzi, zupełnie sobie obcych, pozwala nagle, aby dzielący ich mur runął, i zaczyna czuć wobec siebie bliskość, to właśnie ten moment doznania jedności jest jednym z najbardziej radosnych, najbardziej podniecających doświadczeń w życiu. (…) Jednakże tego rodzaju miłość z samej swej natury jest nietrwała. Dwoje ludzi dobrze się poznaje, ich zażyłość coraz bardziej zatraca swój cudowny charakter, aż w końcu antagonizmy i rozczarowania, wzajemne znudzenie sobą zabija to, co jeszcze zostało z początkowego podekscytowania. Jednak z początku ludzie nie zdają sobie z tego sprawy: intensywność szaleńczej miłości, “wariowanie” na swoim punkcie biorą za dowód potęgi miłości, podczas gdy może to jedynie dowodzić, jak bardzo byli osamotnieni poprzednio (Rebis 2025, s. 21).

Przywołałam dwa dość obszerne fragmenty z rozdziału Czy miłość jest sztuką, by pokazać ponadczasowy charakter rozważań Fromma i powód, dla którego wciąż jest tak często cytowanym autorem. Jedyne, na co chcę tutaj uczulić to heterocentryczność myślenia o miłości, oddająca ówczesny stan wiedzy (słynny raport Kinseya, dokumentujący preferencje i praktyki sek.sualne dorosłych kobiet i mężczyzn ukazał się wprawdzie w 1948 roku, ale z powodu wątpliwych źródeł jego pierwsza wersja została uznana za niewiarygodną).

Wspomniałam o miłości romantycznej, więc zajrzę jeszcze na moment do części o miłości rodzicielskiej. Te dwa rozdziały są mi najbliższe, choć przyznam szczerze: lubię nawet te partie, w których Fromm bierze na warsztat kwestie religijne (szczególnie interpretacje biblijnej historii Adama i Ewy).

Wracając do rodzicielstwa: Fromm wykłada koncepcję miłości macierzyńskiej, która powinna być absolutnie bezwarunkowa. Piękne to założenie, choć oczywiście dalekie od prawdy. Co więcej: filozof rozróżnia miłość ojcowską od matczynej, opierając się na odmiennych społecznie rolach. Rolą matki ma być zapewnienie dziecku bezpieczeństwa i kochanie go bez względu na jego zachowanie. Rolą ojca – bycie autorytetem, a więc wpajanie zasad i wyciąganie konsekwencji. W takich momentach objawia się kaznodziejski ton Fromma, o którym w swojej przedmowie pisał Marcin Czerwiński. Ciekawostka: to właśnie z tego rozdziału pochodzi jeden z najczęściej cytowanych ustępów O sztuce miłości, który możemy podziwiać na przykład na ślubnych gadżetach:

– Niedojrzała miłość mówi: „Kocham cię, ponieważ cię potrzebuję”.
– Dojrzała miłość mówi: „Potrzebuję cię, ponieważ cię kocham”. (Rebis 2025, s. 64)

“O sztuce miłości” – książka idealna na prezent?

A skoro już jesteśmy przy ślubach: kiedy wiele lat temu brałam ślub z moim mężem, wpadliśmy na rewelacyjny (jak nam się wtedy wydawało) pomysł: poprosiliśmy naszych gości, by zamiast kwiatów podarowali nam książki z dedykacją. W teorii brzmiało to świetnie. W praktyce – dostaliśmy tuzin książek kucharskich, pięć albumów o jeziorach i Pielgrzyma Paolo Coelho. I kiedy tak przekładaliśmy nasze nowe książkowe zdobycze, zauważyliśmy niewielką broszurę: O sztuce miłości Ericha Fromma. Książkę, którą tak wielu z nas kojarzy, choć nigdy nie miało jej w rękach.

Pomyślałam sobie wówczas to, co teraz powtórzę: niezachwiana wiara Fromma w to, że każdy człowiek jest zdolny do miłości i upatrywanie w niej podstawowego warunku szczęśliwego życia, czynią z tej książki idealną pozycją na prezent. Ta malutka książeczka przypomina nam o tym, jak wiele zależy od nas samych. Jak wielkie znaczenie ma to, byśmy w pierwszej kolejności pokochali samych siebie. I jak harmonijne jest życie oparte na wolności, kreatywności, rozwijaniu własnej indywidualności i aktywnej pracy nad miłością.

Miłość jest wyzwaniem, przypomina Fromm, ale jeśli nauczymy się ją właściwie postrzegać i przede wszystkim – najpierw dawać, a dopiero później brać – to możemy świadomie jej doświadczać. Musimy być przy tym odpowiedzialni, szanować i siebie, i nasz “obiekt miłości”, troszczyć się o naszą miłość i zrobić wszystko, by jak najlepiej ją poznać. To prawdopodobnie uniwersalność tego przesłania sprawia, że tak często słyszymy cytaty z tej książki, jak choćby ten najbardziej optymistyczny: Bez miłości ludzkość nie mogłaby istnieć ani jednego dnia.

______________

1 Urbanek Joanna, Filozofia E. Fromma na podstawie “Ucieczki od wolności” [w:] Medycyna nowożytna 13/1-2/2006, s. 142.
2 Wszystkie cytaty lokuję w tekście za: Fromm Erich, O sztuce miłości, przeł. Aleksander Bogdański, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2025.