To było moje pierwsze, bardzo udane spotkanie z Rushdim. Zaczęłam od “Języków prawdy”, by nieco poznać autora, przeczytałam akapit o tym, że to, jacy jesteśmy, zawdzięczamy książkom, które kiedyś pokochaliśmy i… przepadłam zupełnie. Wspaniała, erudycyjna, znakomicie przetłumaczona książka, którą polecam wszystkim bez wahania.
A zaraz potem sięgnęłam do “Miasta Zwycięstwa” – i wszystkie słowa z esejów nabrały nowego znaczenia.
Zachwyca mnie koncept tej opowieści: pośród ruin królewskiego miasta narrator znajduje gliniane naczynie, a w nim średniowieczny poemat, który prorokini Pampa Kampana napisała ukończywszy 247 lat. W swojej łaskawości postanawia nam go streścić, omijając to, co niepotrzebne lub nudnawe. W ten sposób opowiada historię narodzin, rozkwitu, chwały i upadku Bisnagi – miasta wyczarowanego z nasion i mocy wyszeptanych słów.
Na zaledwie trzystu stronach dostajemy opowieść o miłości, tęsknocie, zazdrości, mechanizmach władzy i fanatyzmie religijnym. O próbie zmiany świata na bardziej prokobiecy, niewyczerpanej potędze mitu i o kobiecie, która wymyka się ocenom.
Pampa Kampana jest wspaniałą bohaterką. Czasami jej współczułam, czasami kibicowałam, czasami śmiałam się z tego, jak pogrywa z mężczyznami. Imponowała mi swoim dążeniem do wolności, a za chwilę irytowała nieczułym traktowaniem synów. Zadziwiała skupieniem na własnych przyjemnościach, ale wprawiała w zachwyt konsekwencją w tworzeniu praw kobiet. “Niech wszędzie indziej będzie czternasty wiek. Tutaj miejmy piętnastny” – mówi Pampa i to doskonale oddaje wizję, na której zbudowała swoje baśniowe imperium: postępowe, wielokulturowe, feministyczne:
– Jest całkiem możliwe – powiedział łagodnie król – że twoje poglądy są zbyt postępowe jak na czternasty wiek. Po prostu wyprzedzasz nieco swoje czasy.
– Tak potężne mocarstwo jak nasze – oznajmiła – to właśnie twór, który powinien próbować prowadzić ludzi ku przyszłości. Niech wszędzie indziej będzie czternasty wiek. Tutaj miejmy piętnasty.
I jeszcze słowo o stylu: Rushdie czaruje słowami. Sprawia, że wielowątkowa opowieść, która mogłaby być zwykłą sagą, mitologią czy powieścią historyczną, staje się roziskrzona, nasycona i magiczna. Nostalgiczna, a zarazem zabawna. Melancholijna, choć niekiedy rubaszna. “Fikcja okazała się tak samo potężna jak historia” mówi nam narrator, raz jeszcze przywołując wiarę w kreacyjną moc słowa. To przecież dzięki słowom możemy wciąż stwarzać nasz świat.