Przychodzę dziś do państwa z piękną, ciepłą i mądrą książką, przy której autentycznie się wzruszyłam, a ja raczej rzadko się wzruszam, czytając książki. Książka nazywa się Cudowne kuracje doktora Popotama i napisał ją Leopold Chauveau.
Formalnie rzecz biorąc jest to książka dla dzieci, ale równie dobrze możemy ją czytać jak powiastkę filozoficzną, bo z tą książką jest tak, jak chociażby z Małym księciem, który czytany czy słuchany przez dzieci ma w sobie wiele magii, ale jednocześnie wiele kontekstów i sensów jest dostrzegalnych dopiero z perspektywy dorosłego. I to właśnie te wielopoziomowe sensy doktora Popotama były źródłem moich wzruszeń.
_____________________
Tekst jest skróconą wersją transkrypcji podcastu. Całość możesz odsłuchać tutaj:
Ale żeby je w pełni zrozumieć i opisać zarysuję szerszy kontekst biograficzny autora, ponieważ on wydaje mi się wyjątkowo ważny. Wskazuje zresztą na to posłowie tłumaczki pani Marii Raczkiewicz Śledzińskiej, dzięki której w ogóle możemy się zachwycić doktorem Popotamem, bo to ona tę twórczość odkryła. I w posłowiu znajdziemy informację, że Leopold Chauveau był lekarzem i że pisał te bajki dla swojego przedwcześnie zmarłego synka. I że to stąd ten czarny humor, oswajanie trudnych tematów i mówienie między innymi o śmierci. Mnie ta historia na tyle zaintrygowała, że przegrzebałam dostępne artykuły francuskie i dotarłam do informacji wskazujących na to, że życie Leopolda Chauveau było naprawdę trudne.
Leopold Chauveau urodził się w roku 1870, a więc 150 lat temu, w tak zwanej dobrej rodzinie. Jego ojciec był profesorem, lekarzem, weterynarzem, zajmował sie wirusologią, mikrobiologią, biochemią, kardiologią – no wielka postać. Jednocześnie też bardzo silna figura ojca, bo jak podkreślają źródła, to ojcu Leopold zawdzięczał wybór drogi zawodowej. W związku z tym poszedł na medycynę, ukończył studia, potem zrobił doktorat i od 1902 do 1914 roku pracował jako lekarz, chirurg, aż został zmobilizowany i wysłany na front. Tam operował rannych i zderzał się z bezmiarem okrucieństwa i bezsensowności, patrząc na cierpienie i śmierć wielu osób, w tym chłopców w wieku jego synów. I od tego momentu zaczął się też koszmar jego życia prywatnego.
Leopold Cheuveau, w chwili wybuchu wojny, ma już żonę i czterech synów. I w roku 1915 Pierre, jego najstarszy syn, jest na wakacjach i tonie. To się dzieje w ostatni dzień wakacji, w przeddzień roku szkolnego, Pierre jest w rejonie Normandii, daleko od rodziców.
Niedługo później, na froncie, ginie syn jego najbliższego przyjaciela, mały Michael. Cheuveau pisze wtedy o ojcach, którzy przeżywają swoich synow, stając się bezużytecznymi starcami.
A jeszcze później, w roku 1918 z choroby, żalu i tęsknoty za synem, umiera żona Leopolda. Powiem Państwu, że gdy to czytałam, to myślałam, że może już dość, ale nie: 4 miesiące po tym, jak Leopold pochował żonę, przeprowadza operację swojego najmłodszego syna Renauda. Chłopiec ma wtedy 12 lat. I powikłaniem tej operacji jest sepsa, przez którą chłopiec umiera.
Kilka miesięcy później, w grudniu 1918 Leopold, rozpaczliwie tęskniący za swoimi bliskimi, a zwłaszca za małym synkiem, bo ta śmierć go najbardziej prześladuje, pisze w dzienniku:
Mój mały ! mój mały! mój staruszku! […] gdybym tylko mógł zwariować! i uwierz, że znów cię widzę przed sobą, że tam jesteś, że cię całuję, że rozmawiamy, że żyjemy, że ty stajesz się mężczyzną, a ja staję się starcem.
Chauveau pisze też, że jest bliski śmierci i że powstrzymuje się jedynie przez wzgląd na dwóch swoich synów. Porzuca zawód chirurga, porzuca medycynę i zwraca się w kierunku sztuki, która ma mu pomóc w uporaniu się z demonami. Pisze, rysuje, rzeźbi, jego prace są obecnie uznawane za wybitne. Jego opowieści są zakorzenione w doświadczeniu wielkiej wojny, śmierci, straty, są gorzkie, ale niepozbawione humoru.
Chauveau czerpie z tradycji literatury dziecięcej, wykorzystuje znane motywy, między innymi swoje bestiarium, czyli przedziwne zwierzęta, obdarzone różnorodnymi talentami, ale idzie o krok dalej: zaprasza swojego syna do współopowiadania tych historii. Przywołując jego pamięć tworzy figurę chłopca, która będzie wyznaczać narracyjną ramę, ale także największą prawdę prozy Chauveau: dopóki opowiadamy, dopóki snujemy opowieść, bliscy, do których mówimy, mogą być obok nas.
Te wszystkie motywy, także motyw Kronosa, czyli ojca pożerającego swe dzieci, będą stale powracać w jego twórczości, którą mam nadzieję, będziemy mogli czytać w całości po polsku.
I tak dochodzimy do książki Cudowne Kuracje Doktora Popotama, o której mam nadzieję posłuchacie Państwo podkastu. Zapraszam serdecznie, podobno warto! 🙂
Pouczająca lektura! Doceniam szczegółowość i dokładność. Szkoda tylko, że niektóre fragmenty są zbyt techniczne dla laików. Mimo to, świetne źródło wiedzy!