Spośród wielu książek Olgi Tokarczuk, naszej wspaniałej Noblistki, trzy są mi szczególnie bliskie i do tych trzech wracam często, podczytując je sobie fragmentami. Są to Dom dzienny, dom nocny, Bieguni oraz zbiór esejów Czuły narrator. I kiedy czytam te książki, obojętnie którą z nich, to zawsze mam wrażenie, że to jedna, wielka, niekończąca się opowieść, w której wątki się łączą, przenikają, uzupełniają. Mogę najpierw poczytać kilka stron Domu dziennego, a potem sięgnąć po eseje i nie czuję przeskoku.
Proza Olgi Tokarczuk była jednym z tematów mojej rozprawy doktorskiej, dlatego wiem, że to, co mnie ujmuje w tych książkach to w dużej mierze ich forma, a więc postmodernistyczna powieść progresywna i otwarta, która daje właśnie takie wrażenie, że nic tu nie jest skończone. To nie jest powieść z początkiem i końcem, tylko powieść, która się cały czas tworzy, także w relacji z nami, czytelnikami.
_____________________
Tekst jest skróconą wersją transkrypcji podcastu. Całość możesz odsłuchać tutaj:
Cały czas mamy do czynienia z jakąś wielką prawdą o człowieku, o praświecie, o kosmosie, w którym jesteśmy zanurzeni. Ze świadomością, że jest jakiś nadrzędny porządek, że wszystko płynie i się zmienia, ale ta zmiana paradoksalnie nas scala.
Niezależnie jednak od tego, czego nauczyły mnie studia, to na poziomie emocjonalnym ta proza daje mi też ogromne poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Ludzie XXI wieku mają różne sposoby na rozładowywanie napięć, które bombardują nas w zasadzie z każdej strony. Jedni odreagowują to leżeniem pod kocem, inny spacerami, jeszcze inni mają swoje comfort food, a więc carbonarę popijaną winem, a ja mam prozę Olgę Tokarczuk. I powiem Państwu, że cała moja wiedza na temat literatury w ogóle nie chroni mnie przed tym, że dość często łapią mnie takie egzystencjalne drgawki. Lęk przed śmiercią, poczucie, że po co właściwie nagrywam ten podcast, skoro za sto pięćdziesiąt lat nikt nie będzie wiedział o moim istnieniu, i tak dalej, i tak dalej. Z drugiej strony staram się jednak być zrównoważona i nieuciążliwa w tych lękach, więc bardzo sobie cenię wszystkie to, co pozwala mi porządkować głowę.
Proza Olgi Tokarczuk nie dość, że mi na ten porządek pozwala, to jeszcze daje poczucie, że nie jestem w tych lękach sama, bo przecież bohaterka Domu też mówi, że boi się śmierci, a właściwie nie samej śmierci, ale momentu umierania, kiedy już nie będzie mogła niczego przesunąć na potem. I że ten strach przychodzi zawsze wtedy, gdy jest ciemno, nigdy za dnia, i trwa kilka strasznych chwil, jak atak epileptyczny.
Dom dzienny, dom nocny – powieść otwarta
Dom dzienny, dom nocny, a więc książka, o której chcę opowiedzieć, ma już 25 lat. Została wydana po raz pierwszy w 1998 roku i tak jak już wspomniałam, nie jest klasyczną powieścią. Możemy ją nazwać sylwą, mozaiką albo tak jak nazwała ją sama Tokarczuk, czyli powieścią konstelacyjną.
Każda z tych nazw daje nam właściwie wskazówkę, z jakim rodzajem prozy mamy tutaj do czynienia. Mówiąc o mozaice zwracamy uwagę na wielość kafelków, czyli elementów budujących finalny obraz. Każdy z nich może być inny, mogą do siebie pozornie nie pasować, ale zestawione razem tworzą pełny, choć niejednorodny obraz. Z kolei mówiąc o konstelacji możemy pomyśleć o gwiazdach i konstelacjach, które rozpadają się na miliony kawałeczków. Każdy z tych kawałeczków jest jednocześnie osobnym bytem i częścią wielkiej całości.
Tak jest też zbudowany Dom dzienny, dom nocny. Mamy tu wiele historii. Mamy życiorys starej Marty, kobiety zjednoczonej z naturą w sensie dosłownym, bo przez jej dom przepływa potok. Mamy historię Marka Marka, alkoholika, wychowanego w przemocowym domu, chyba każdy z nas zna choć jeden taki dom. Mamy historię mnicha Paschalisa, który spisuje żywot świętej Wilgefortis, kobiety-kapłanki, którą Jezus miał ocalić przed niechcianym ślubem dając jej swoją twarz. Mamy wyśniony romans Krysi z banku i cały wielki sennik, bo sen jest motywem nadrzędnym tej sylwy, a narratorka sama wyjawia, że wszystko może nam się mylić, zdawać, tylko sny są zawsze prawdziwe.
Sen wraca tutaj jak refren, ale nie tylko sen, bo te tematy ciągle się przenikają. Czytamy o Marcie, za chwilę wracamy do świętej Kummeris, potem mamy opowieść o cynowym talerzu i przez to znowu wracamy do Marty, a potem ponownie do Kummeris. Tokarczuk zresztą nam wprost podpowiada, że osią świata są powtarzalne konfiguracje chwil, ruchów i gestów. I że w naszym życiu nie wydarza się właściwie nic nowego.
Jak czytać Dom dzienny, dom nocny?
Pierwszy sposób to czytanie dosłowne, a więc bierzemy książkę i dajemy się porwać słowom. Weźmy na przykład opowieść o Krysi, której wyśnił się mężczyzna, a właściwie głos mężczyzny, który mówił jej, że nazywa się Amos i że ją bardzo kocha. Ten sen powracał do bohaterki i tak nią zawładnął, że Krysia postanowiła odszukać Amosa. Pojechała do Częstochowy, sprawdziła w książce telefonicznej pasujące nazwiska, uznała, że Amos to może być inicjał, a więc A. Mos, jak Andrzej Mos. Pojechała, zapukała do drzwi jakiegoś właśnie Andrzeja Mosa i oznajmiła mu, że oto przybywa w imię tej wyśnionej miłości.
Podobnie opowieści o Marcie, która jest postacią niezwykłą. Mieszka w domu, przez który przepływa potok, żyje z rytmem przyrody, jest perukarką, czasem nie mówi nic, a czasem snuje opowieści tak nieprawdopodobne, że nawet narratorka stawia przy nich znaki zapytania. Te opowieści są krótkie, bardzo staranne i możemy z nich czerpać nawet bez zastanawiania się, czy są za nimi jakieś głębsze sensy.
Możemy jednak spróbować zastanowić się jaką prawdę o świecie, być może o sobie, próbowała tu przemycić Olga Tokarczuk, bo przecież jej talent i mądrość każą nam przypuszczać, że w tych opisanych domach, ogrodach, bazylikach i piwnicach na pewno są jakieś drzwi, które wpuszczą nas gdzieś dalej – albo będą furtką do kolejnych książek. Bo nawet ten kosmos, opisany w tej najdobitniej w rozdziale o efemerydach, czyli tabelach, które mówią nam o położeniu gwiazd i planet w danym dniu- to przecież ten sam kosmos, o którym czytamy w eseju z tomu Czuły narrator, gdy nobliska przywołuje rycinę, w której wędrowiec dotarłszy do granicy świata wystawia poza niego głowę, aby zobaczyć wszechświat.
I gdy tak zapragniemy wychylić się poza litery, to wtedy możemy zauważyć, że Dom dzienny, dom nocny jest na przykład prozą feministyczną w przepięknym wydaniu, bo feminizm Tokarczuk jest syntezą wielkiej kobiecej mądrości, świadomości współistnienia bytów i wewnętrznej równowagi. Nośnikiem tych cech jest powieściowa Marta, najbliższa przyjaciółka narratorki i jej duchowa przewodniczka. To z uwagi na nią narratorka zżyma się, że język faworyzuje mężczyzn i że nie ma nawet żeńskiego odpowiednika słowa mędrzec albo starzec, jakby w starzeniu kobiet nie było żadnej dostojności. Jest też taki fragment, gdzie narratorka mówi, że chciałaby być tak samo stara jak Marta – i znaczy to tyle, że chciałaby mieć dostęp do jej zasobu życiowej mądrości.
Możemy też zauważyć, że człowiek Domu poznaje tutaj siebie dwojako, a więc z jednej strony wędrując w takim rzeczywistym wymiarze, czyli przemieszczając się, ale z drugiej strony, tej ważniejszej, wędrując wgłąb siebie, do swojego ja. I im bardziej jest w tym zrównoważony, otwarty na cykl życia, cykl przyrody, tym głębiej da radę sięgnąć. Tokarczuk mówi tu głosem Pitagorejczyków, czyli filozofów przyrody i to stąd jest tak wiele korelacji pomiędzy zjawiskami rzeczywistości i natury.
I tu następuje rzecz niezwykła, bo Pitagorejczycy byli przecież stowarzyszeniem gromadzącym mądrość niedostępną dla ogółu. Olga Tokarczuk oraz jej bohaterki mogłyby się więc odciąć i patrzeć na nas z góry. Tymczasem ona zaprasza nas do tego świata i mówi nam, że on jawi się nam takim, jakim chcemy go zobaczyć, dając trzy potężne narzędzia współtworzenia: wyobraźnię, sen i mit. A potem, jak Kora, z mitu o Demeter i Korze – znika.
I tym zniknięciem Kory zakończę tę opowieść, która rozplenia mi się zawsze w różnych kierunkach, bo o pisarstwie Olgi, którą ekstremalnie cenię, mogłabym mówić bez końca.
Bardzo Państwu dziękuję za wysłuchanie tego odcinka i tym razem życzę nam wspaniałych snów. Pomyślmy o nich, jak nasza bohaterka i sprawdźmy jaką prawdę o świecie i o nas samych tym razem nam przyniosą.